FESTIWAL FILMOWY "KinoPozaKinem FILMOWA GÓRA 2011"


48. KFF. Allan King odebrał Smoka Smoków
ImageKanadyjczyk Allan King odebrał w piątek z rąk Andrzeja Wajdy nagrodę specjalną - Smoka Smoków za całokształt twórczości. Tym akcentem rozpoczął się 48. Krakowski Festiwal Filmowy (KFF) Ten uznany dokumentalista, nie ukończył żadnej szkoły filmowej. Podczas koinferencji prasowej zdradził niekonwencjonalne podejście do realizacji swoich filmów: Często jestem nieobecny podczas filmowania czy obróbki danych scen. Bardziej pełnię rolę dyrygenta, każdego ranka ustalając z ekipą jak kolejne sceny mają być nakręcone. Sam nie biorę jednak w tym udziału. Twórca podzielił się też kilkoma doświadczeniami z bogatej kariery. O pracy przy "Warrendale" powiedział: Pewnego dnia podeszło do mnie jedno z dzieci i stwierdziło, że nie podoba mu się jedna z rzeczy, które wcześniej powiedziało do kamery. Zebrałem więc całą grupę i powiedziałem im, że tym razem to zrobię, ale jeśli sytuacja się powtórzy to zrezygnuję z kręcenia tego filmu, bo nie taka była nasza umowa.Na koniec reżyser wyraził swe zadowolenie z przyznanej mu nagrody stwierdzając, że prawdziwym wyróżnieniem jest znaleźć się pośród takich jej laureatów jak Werner Herzog czy bracia Quay. Na dodatek jestem narcyzem. Lubię być nagradzany - dodał z typowym dla siebie poczuciem humoru.
Za nami pierwsze pokazy 48. Krakowskiego Festiwalu Filmowego i wiele świetnych pozycji, które wzbudziły zainteresowanie widzów i wywołały już pierwsze, gorące emocje.

KONKURS POLSKI

Wystartował konkurs polski, który już pierwszego dnia wywołał gorące emocje. Tuż po pokazie filmu "Rekord Errola", opowiadającego o mieszkańcu Zimbabwe podejmującego próbę bicia rekordu Guinessa w najdłużej trwającym wykładzie w dziejach ludzkości, doszło do spontanicznego pojedynku pomiędzy reżyserem filmu - Borysem Lankoszem, a jego bohaterem - Errolem Muzawazi. Bohater filmu podczas spotkania z publicznością, stanowczo podkreślał, że sposób w jaki został pokazany w filmie jest "kłamliwy", że reżyser nie wykorzystał w pełni możliwości kręcenia filmu w Zimbabwe, a teraz jeszcze próbuje zarabiać na tym kłamliwym obrazie pieniądze. Borys Lankosz dzielnie odpierał zarzuty broniąc świętego prawa reżysera do ostatecznego kształtu filmu, przy czym wtórowali mu inni polscy reżyserzy, w tym Marcin Koszałka. To spontaniczne spotkanie było okazją do zastanowienia się nad tym, na ile dokument i wizja reżysera, mogą oddalać się od swoich bohaterów i świata który pokazują i dobrowolnie go przekształcać. Czy istnieje w tym temacie wyraźna granica? Dokument przekształca i manipuluje - od początku swego gatunkowego istnienia temu służył. Istnieje jednak rodzaj kina, który widz szczególnie ,,kupuje" jako autentyczny, gdzie reżyser dokonuje skrupulatnej rejestracji, jest cierpliwym obserwatorem, przygląda się światu bez interpretowania, bez narzucania wyraźnie określonego celu. I takie wrażenie można odnieść oglądając "Gugarę" Andrzeja Dybczaka oraz Jacka Nagłowskiego. Film odnosi się do sytuacji, w jakiej znalazła się syberyjska społeczność Ewenków. Okiem etnografa oglądamy życie codzienne i rozkład kultury. Opowieść daleka jest od dramatycznych wydarzeń, daleka również od inscenizowania i prowokowania sytuacji. Cały czas mamy wrażenia niczym nie zaburzonego uczestnictwa w codziennych sprawach niepośpiesznego życia mieszkańców małej wioski. Wielki podziw budzi to jak blisko i intymnie udało się zbliżyć twórcom filmu do swych bohaterów. "Gugara" w języku Ewenków oznacza dźwięk dzwonka zawieszonego na szyjach reniferów. Tego dźwięku w filmie nie słychać. Renifer jest już "echem przeszłości", pojawia się tylko na ekranie telewizora jako wspomnienie.
W świecie obalania autorytetów, deprecjonowania wartości oraz ironizowania z wielką przyjemnością oglądamy filmy o ludziach, którzy wykazują się niezłomnością w swojej postawie życiowej, które walczą i na szali stawiają to co mają najwartościowszego - życie, autorytet, dorobek swojego życia. Taką postacią jest ksiądz Tadeusz Isakowicz- Zalewski, kapelan nowohuckiej Solidarności, autor kontrowersyjnej książki ,,Księża wobec bezpieki". To jemu właśnie poświęcona została telewizyjna produkcja - "Niepokorny". Film nie odznacza się może szczególną formą, za to sięga po bardzo bogaty materiał bazując zarówno na opozycyjnych kasetach VHS, jak i dokumentach z IPN nad którymi pracował przez miesiące Zalewski. "Niepokorny" to film który jest laurką dla Zalewskiego, ale i także dość precyzyjną i celną diagnozą ,,ironii" współczesności w naszym kraju, gdzie ciągle dochodzi do mieszania ról "kata" i "ofiary". Gdzie osoba domagająca się prawdy, odsądzana jest od czci i wiary, podczas gdy "oprawcy" śpią spokojnie.

KONKURS MIĘDZYNARODOWY

W drugim bloku Konkursu Międzynarodowego mogliśmy zobaczyć sześć filmów - trzy dokumenty, dwie fabuły i jedną animację. Zdecydowanie najlepsze wrażenie pozostawiły po sobie, prezentowany po raz pierwszy w Polsce, francuski "Solomon's secret" Davida Charhona oraz dokument Holenderki Suzanne Raes "The houses of Hristina"."Solomon's…" jest odrealnioną, ale prostą i przyjemną opowiastką o Adamie Goldmanie, pracowniku biurowym, którego inni z dnia na dzień przestają dostrzegać. Niewidzialność - sensu stricto - bohatera powoduje lawinę zabawnych sytuacji. Przy tym cieszy, że głównym bohaterem uczyniono przeciętnego, szarego człowieka. Czasem chciałoby się, żeby reżyser i scenarzysta w jednej osobie sięgnął po nieco bardziej wyszukane pomysły, niż wizyta Adama w gronie nagich kobiet pod prysznicem czy zderzenia z niewidzącymi go przechodniami na ulicy. Ale wtedy powinniśmy sobie przypomnieć, że Goldman jest właśnie takim prostym, przyziemnym człowiekiem, któremu obe są wygórowane marzenia. Najbardziej szalonym czynem, na jaki stać bohatera, jest nocne wpatrywanie się w obraz " Mony Lisy".Krótki metraż Charhona bez wątpienia nie zrewolucjonizuje sztuki filmowej, ale jednocześnie sprawdza się jako sympatyczna rozrywka, którą wyróżnia uczynienie bohaterem najszarszego z szarych ludzi.Z kolei dokument Raes podejmuje temat daleko poważniejszy. Notabene, niezmiernie aktualny także z polskiej perspektywy. Tytułowa bohaterka jest emigrantką zarobkową - po ukończeniu Ekonomii Rolniczej w rodzimej Bułgarii wyjechała zarabiać pieniądze do Holandii. W Kraju Tulipanów pracuje jako osoba sprzątajaca domy. Chociaż Hristina usilnie próbuje przekonywać, że jest szczęśliwa i pogodna, to jednak reżyserce celnie udało się uchwycić dramat kobiety, która nie znosi swojego zajęcia, ale zarazem ma świadomość niemożności wybrnięcia z tej sytuacji - w Bułgarii nie ma dla niej pracy w zawodzie, zarobki są zdecydowanie niższe.
Suzanne Raes nie odkrywa swoim filmem Ameryki, nie wyznacza nowych ścieżek, ale zgrabnie wpisuje się w toczoną w środkach masowego przekazu dyskusję na temat migracji zarobkowej. Szczęśliwie, dzięki niebanalnej bohaterce, udaje jej się uniknąć w dokumencie publicystyki, na pierwszy plan wysunąć personalne przeżycia Hristiny.(...)

więcej info www.stopklatka.pl
 

Od 2010 roku Filmowa Góra nominuje do Nagrody Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego


Wspiera nas:


Współorganizatorzy FG:





Wyszukiwarka

Odwiedziny


Wczoraj : 319