Tytuł przeboju Lady Gagi mógłby posłużyć za motto słynnej poprzedniczki wokalistki. Mae West z dezynwolturą godną bogini przypisywała swój image wyłącznie autokreacji, zaprzeczając zewnętrznym wpływom. O występach scenicznych i seksie miała do powiedzenia przede wszystkim jedno: i czego tu się bać? Dziewictwo straciła równie chętnie (i nieomal równie wcześnie), jak wskoczyła na scenę. Gdy w wieku siedmiu lat debiutowała na deskach Brooklyn Elks Club, była już, według własnych słów, osobowością w pełni ukształtowaną, pierwszym w historii "baby wampem". Krzykliwa, ekstrawagancka i władcza wprawiła w dumę kibicujących jej rodziców. "Weszłam na scenę i gniewnie spojrzałam w górę na oświetleniowca. »Gdzie moje światło?!« - tupnęłam nogą. Facet poruszył reflektorem, a mnie zalał snop jasności. Publiczność była zachwycona" – wspominała swój premierowy numer gwiazda (Marybeth Hamilton, "When I'm bad, I'm better: Mae West, sex, and American entertainment"). Wiele lat później, kiedy stawiała pierwsze kroki na planie filmowym, operator zapytał ją o lepszy profil. "Filmuj oba, kochanie. Mam same dobre strony" – odpowiedziała z rozbrajającą pewnością siebie (Tabatha Yeatts, "The Legendary Mae West").
Festiwal Filmowy Filmowa Góra za www.http://film.onet.pl